2018-03-11

"Wszystko razem" Ann Brashares / recenzja

2017 | 320 | Wydawnictwo YA!
"Nadzieja zwodzi ludzi, których najbardziej kochamy. Jest groźniejsza niż szybkie samochody czy wściekłe psy. " 


Jak mogliście kiedyś przeczytać w recenzji książki Tu i teraz byłam rozczarowana i spodziewałam się czegoś więcej po Ann Brashares, gdyż wiele osób mi polecało jej książki i naprawdę wierzyłam, że jej styl pisania trafi w moje gusta. Niestety na „Tu i teraz” się zawiodłam i nie sądziłam, że w najbliższym czasie sięgnę po jej kolejną książkę. Tak się złożyło, że dostałam propozycje zrecenzowania jej najnowszej książki „Wszystko razem” i pomyślałam sobie, że może akurat tym razem pozytywnie mnie zaskoczy i nie chciałam ją skreślać po jednej książce, więc postanowiłam ją przeczytać. Kiedy książka do mnie dotarła byłam zdziwiona, gdyż dołączony był do niej list razem ze zdjęciem. I po przeczytaniu owego listu byłam zdezorientowana, gdyż nie wiedziałam o czym ta książka dokładnie jest. Zaczęłam ją czytać i naprawdę się zdumiałam, gdyż książka mnie naprawdę wciągnęła już od pierwszych stron. 

Sasha i Ray spędzają każde lato w starym domu na Long Island. Od dziecka wiele ich łączyło. Czytali te same książki, wędrowali tymi samymi piaszczystymi ścieżkami, jedli brzoskwinie z tego samego straganu, śmieli się przy tym samym stole w jadalni. Spali nawet w tym samym łóżku. Sasha i Ray nigdy się nie poznali. Tata Sashy był kiedyś mężem mamy Raya, wspólnie mieli trzy córki: perfekcjonistkę Emmę, piękną Mattie oraz ulubienicę Quinn. Małżeństwo jednak rozpadło się na dwie rodziny, z których każda pragnie zatrzymać stary dom dla siebie. Bez względu na to jak słodko-gorzkie wspomnienia się z nim wiążą. Tego lata jednak losy Sashy, Raya i ich rodzeństwa splotą się w sposób, którego nie przewidziało żadne z nich...

Głównymi bohaterami tej powieści jest dwójka nastolatków, którzy nigdy w życiu się nie widzieli, nie rozmawiali ze sobą, ani tym bardziej nie są ze sobą spokrewnieni, jednak wiedzą o swoim istnieniu i co najciekawszą dzielą razem pokój, I pewnie teraz nie rozumiecie o czym mówię i jak to jest możliwe, uwierzcie mi, byłam tak samo zdezorientowana, ale to wszystko ma sens. Otóż mimo tego że Sasha i Ray nie są spokrewnieni, to ich rodziny w jakiś sposób `się łączą, ponieważ ojciec Sashy i matka Raya byli kiedyś małżeństwem, i posiadają trzy córki, które w jakiś sposób przeżyły rozwód rodziców. Teraz dziewczyny wędrują od domu, do domu, aby spędzać czas zarówno z matką i ojcem. Więc jak mogliście się zorientować Sashe i Raya łączy również rodzeństwo. A co do owego pokoju, gdyż na pewno zadajecie sobie pytanie co miałam na myśli, pisząc, że dwójka nieznających się ludzi może mieć razem jeden pokój. Otóż w czasie rozwodu Lili i Robert nie mogli dojść do porozumienia w sprawie domu na plaży i córek, więc sąd postanowił, że będą oni mogli spędzać czas w tym domu co dwa tygodnie. Dzięki czemu nie będą musieli się dalej prowadzić ten spór. Dlatego Sasha i Ray mają jeden pokój, którym się dzielą od narodzin tak naprawdę. 

W książkę wciągnęłam się od razu co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż nie spodziewałam się, że tak oryginalna, ale również prosta fabuła może mnie tak zaciekawić. Książka oczywiście skupia się na dwóch rodzinach, która jest połączona przeszłością i więzami krwi, oraz na Sashy i Rayu, którzy bardzo chcieliby poznać swojego współlokatora, ale z drugiej strony cieszą się z sytuacji jaka jest. Są to całkowicie różne osoby, które zostały tak naprawdę zmuszone do tego, aby dzielić z kimś pokój i ze swojego doświadczenia wiem, że trudno jest dzielić pokój z kimś, z kim przebywa się w tym pokoju i możemy pilnować swoich rzeczy, a co dopiero w ich przypadku, kiedy nie znają się i nie wiedzą co ten ktoś robi z ich prywatnymi rzeczami. Mimo to Sasha i Ray dogadują się, pomimo kilku sprzeczności jest coś co ich łączy. Siostry. Emma, Quinn i Mattie, trzy siostry, których życie potoczyło się w dość skomplikowany sposób. Są to bardzo ciekawe postacie i cieszę się, że autorka skupiła się również na nich. Możemy dostrzec ich relacje z rodzicami, ze sobą nawzajem i oczywiście ze swoim młodszym rodzeństwem. 

Nigdy w życiu nie spotkałam się z sytuacją podobną do tej rodziny, ale nie zdziwiłabym się jakby takowa gdzieś zaistniała, gdyż jest to naprawdę możliwe. Co do samej książki, to trzeba przyznać, że nie jest to jakaś wybitna lektura po której będziecie mieć kaca książkowego, ale z pewnością jest to ciekawa powieść, w którą się zanurzycie na jeden wolny wieczór i będzie to miło spędzony czas. Ann Brashares porusza wiele tematów w tej książce a mianowicie rodzinę, rozwód, siostrzaną więź, zdrady i miłość, pokazuje nam, że osoby, które kiedyś się kochały nad życie mogą w pewnym momencie zagubić się do tego stopnia, że nie potrafią patrzeć na tą drugą osobę bez jadu. Wiele małżeństw się rozwodzi, w dzisiejszych czasach jest to już na porządku dziennym, nie jest to coś co można pochwalić czy skrytykować, osoby które się rozwodzą podejmują taką decyzję z jakiegoś powodu, i nie nam jest się do tego mieszać. Jednak jest to zaskakujące, że nie potrafimy potem normalnie rozmawiać czy nawet przebywać w towarzystwie osoby, którą kochaliśmy i z którą mamy dzieci. Lily i Robert nie potrafią przebywać w swoim towarzystwie bez żadnych kłótni, i dopiero tragedia sprawi, że zauważa jak bardzo ranią siebie i swoje rodziny tym zachowaniem. Serdecznie polecam wam tą książkę, może nie jest to idealnie skonstruowana powieść, ale jest z pewnością ciekawa i miła w odbiorze.




[ 216




Za możliwość przeczytania "Wszystko razem", serdecznie dziękuję Wydawnictwu YA!

2 komentarze:

  1. Ja również dostałam propozycję recenzowania tej książki, ale nie byłam pewna, czy by mi się spodobała, więc ostatecznie zrezygnowałam. Potem, gdy jeden z moich ulubionych booktuberów wypowiadał się o niej bardzo pochlebnie, trochę żałowałam. Po Twojej recenzji doszłam do wniosku, że sięgnę po nią, kiedy nadarzy się okazja, ale nie będzie ona na szczycie moich książkowych pragnień ;)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już przeczytałeś tego posta, to zostaw po sobie znak w postaci komentarza. Dla Ciebie to tylko chwilka a dla mnie znak że ktoś to jednak czyta. Będę wdzięczna za każdy komentarz nawet za krytykę, która mam nadzieję będzie uzasadniona. Napisz co ci się podoba lub nie a ja spróbuję nad tym popracować.
Dziękuję !